Nadzieje miałam ogromne, bowiem
nie od dziś jestem pasjonatką TEDowych wystąpień i zawsze kiedy potrzebuję
dodatkowej dawki inspiracji, czy motywacji do działania, TED przychodzi z
pomocą. Dlatego też kiedy dowiedziałam się, że w Gdyni będzie organizowany TED,
nie mogło mnie tam zabraknąć. Pełna oczekiwania, ekscytacji i nadziei czekałam
na ten dzień i kiedy nadszedł wraz z nim spłynęło na mnie duże rozczarowanie.
Samo miejsce (sala kinowa
gdyńskiego Experymentu) sprostało – było wygodnie, TEDowo, nowocześnie i jak
dla mnie miejsce sprzyjało networkingowi…chociaż już przy zaplanowanym
networkingu przed oficjalnym rozpoczęciem zaczęło zgrzytać. 15 minut po
planowanym czasie rozpoczęcia networkingu, który miał być prowadzony przez
jednego z trójmiejskich coachów, uczestnicy zaczęli się za nim, a w zasadzie za
Nią rozglądać. W końcu zaczęli pytać organizatorów gdzie mogą znaleźć Panią,
która prowadzi networking i usłyszeli: 'też chcielibyśmy wiedzieć…miała być
17:15, ale jeszcze jej nie ma i nie wiemy kiedy będzie'… ale jako, że początki
bywają ciężkie, nie zraziłam się tym, poza tym sądzę, że jeśli chcesz się 'znetworkować',
to moderator nie jest Ci niezbędny. Niemniej jednak odpowiedź organizatorów
powaliła i nie mogłam o niej nie wspomniećJ
Kiedy zaczęły się prezentacje było już tylko gorzej – wystąpienia mało
odkrywcze, dalekie od inspirowania, zaciekawienia, a prelegenci w dużej części
dalecy od osób, których chętnie się słucha.
Po raz kolejny keep calm atakuje... |
Dlaczego? Głównie z uwagi na niewystarczające przygotowanie technicznie do
wystąpień - niestety byli tacy, których wystąpienia zdominowane przez 'yyyyy'
skutecznie odciągały uwagę od treści i dalekie były od TEDów, które można
oglądać w internecie. Ale odchodząc już od technicznych potyczek prelegentów
samych z sobą, mogłabym przejść do treści, aby się na niej skupić… jednak i tu
nie bardzo mogę powiedzieć coś pozytywnego.
Moje najlepsze wspomnienie z TEDa - wystąpienie Macieja Wojnickiego |
Maciej Wojnicki z FabLab Trójmiasto
był jedyną osobą, która pokazała, że ma pasję i z której wystąpienia poczułam
lekki TEDowy zefirek. Poza tym Agata Witczak mówiła ciekawie, choć dla mnie
osobiście mało odkrywczo. Pozostałe wystąpienia nudziły, a ich dopełnieniem
były pytania od prowadzących gdyńskiego TEDa – którzy byli nienaturalni, a ich pytania
jak dla mnie nie wnosiły wartości dodanej.
Słowem moje rozczarowanie jest
duże…może nie spodziewałam się fajerwerków na światowym poziomie, ale to zdecydowanie
nie był TED, na którego chciałam się wybrać. Nie tracąc nadziei czekam na sopocką
odsłonę na początku 2014 roku – miejmy nadzieję, że będzie inspirował
Byłem, słyszałem, potwierdzam i wracam do TEDów z neta
OdpowiedzUsuńJa niestety nie byłam - słyszałam i czytałam różne opinie, ale faktycznie sporo ludzi jest rozczarowanych. Szkoda :(
OdpowiedzUsuń